cze napisał(a):
Michelle, podstawowy błąd, według mnie, Twojej opinii (którą można streścić słowami: w sumie dobrze się stało, że nie magrali tych piosenek, bo patrzcie, że innym wykonawcom wyszło to lepiej) tkwi w tym, że były to kompletne dema, próby, skrawki tego, co moglo, po dopracowaniu trafić na płytę. Kiedy słucham pewnego bluesika, który McCartney próbuje sobie w studiu, mógłbym powiedzieć: słabiutko, słabiutko. Tyle że jest to próbowanie utworu Helter Skelter - jednego z najlepszych, w ostatecznej wersji, na Białym Albumie!
Naprawdę opinia może być błędna? Zawsze sądziłam, że nie ma czegoś takiego: jak to słuszna czy błędna opinia, to przecież tylko subiektywne stanowisko! Fakt faktem - moje zdanie może być słabo uargumentowane, ale...
Nie piszę przecież, że mam rację (broń mnie, Panie Boże!
),
dla mnie te kawałki w cudzym wykonaniu brzmią lepiej (mówię głównie o "Sour Milk Sea" - co do "Goodbye" mogę się nawet przychylić się do zdania Yer Blue... ostatecznie
zwłaszcza, że nie przepadam za głosem takim, jak Mary Hopkin <choć technicznie nie potrafię jej nic zarzucić).
Ano widzisz, tylko że według mnie akurat w samym roboczym wykonaniu "Helter Skelter" tkwił spory potencjał, który (znowu mam zaznaczać, że to moje zdanie?
) "nadawał" się na McCartney`a. W Harrisonie śpiewającym "Sour Milk Sea" już tego nie słyszę. Źle napisałam, jeszcze raz: potencjał - ależ owszem, jest, natomiast uważam, że do tej piosenki pasował inny głos, powiedzmy bardziej głęboki.
Chociaż przyznaję, w jednym punkcie nie mogę się z tobą nie zgodzić; nie powinnam oceniać ostatecznie, jakby to wyglądało w wersji beatlesowskiej, po fragmentach i próbnych taśmach. No ale po czym innym mogę oceniać?
Widzisz, Cze, poza tym - nie mam gula, jeśli słucham utworu, który mógł być Beatlesów, ale oddali go komuś innemu, a ten ktoś (w mojej opinii) zrobił to bardzo dobrze. Odczuwam taką samą przyjemność ze słuchania danego kawałka. Tak samo, jak nie zżymam się, że Lomax nagrał "Sour Milk Sea", tak samo nie rwę włosów z głowy, że nie Żuki zabłysły "How Do You Do It", które wyniosło Gerry and the Pacemakers na szczyty list przebojów.
Sama już nie wiem, może faktycznie te "odrzuty" pasowałyby na White Album? Mam problem (?), dla mnie w większości dyskografia Beatlesów jest tworem szczelnym, zamkniętym... ciężko mi sobie wyobrażać pewne płyty w innym kształcie...
Piotrku - ok, rozumiem; tym bardziej, że czasem po miesiącu nie zgadzam się sama z sobą.
Może jeszcze kiedyś odpiszę na twój post (jeśli przyjdzie mi do głowy coś do dodania lub wytłumaczenia, czemu pisałam tak a nie inaczej).
Piotrek napisał(a):
Nie wiem czemu Child Of Nature nazywasz...przerywnikem
Napisałam, że byłby przerywnikiem, gdyby się znalazł na albumie (na tle reszty płyty) nie, że demo nim jest... demo jest demem, ani tego przerywnikiem nie nazwę, ani pełnowymiarowym utworem.
Dla Ciebie "Child Of Nature" jest czymś istotnym, dla mnie ciekawostką, z której później urodziło się coś jeszcze ciekawszego, choć już nie tak "kolorowego". Kto co lubi, Piotrku.
Cytuj:
A India India myslałem, że powstał zaraz po przyjezdzie z Rishikesh (tak przeczytałem w Teraz Rocku), zresztą sama nazwa wskazuje w jakim czasie powstał ten kawałek - to nie ma wersji z okresu Białego Albumu, tylko z czasów solowego Lennona???
Może... nie wiem. "India, India" słyszałam... nie pamiętam, na czym, podpisane było tylko "John Lennon".
Jestem zbyt mało kompetentna, by ci odpowiedzieć.
PS No dobra, wyciągam białą flagę. Pewnie się po prostu nie znam...