mnie bardzo pociąga zabawa w szukanie drugiego dna w Beatlesowskiej twórczości i życiu, choć nie do końca biorę to na serio, swego czasu poszukiwałem ukrytych przesłań o śmierci Paula:) Być może dlatego jest to tak pociągające, że wprowadza nas w klimat lat 60 kiedy to tego rodzaju tajemnice określały zbiorowy stan ducha (przynajmniej na Zachodzie)...sprzyjał temu klimat zimnej wojny, wyścig zbrojeń,rozwój kosmicznej technologii etc. poprostu w jakiejś tam części zbiorowej duszy funkcjonował jeszcze przedwojenny zabobon, który nie nadążał za rozwojem cywilizacyjnym...to takie nowoczesne szukanie świętego graala albo skarbów Templariuszy...
Poza tym wierzę, że Beatle naprawdę niejednokrotnie "zaszywali" w swoje teksty jakieś duchy i duszki, bo przeca skądś się musiały wziąć tego typu wzorce na "ukrywanie" treści przez artystów rockowych (patrz Zeppelini, Black Sabbath czy metalowe kapele połowy lat 70'), a skoro beatle byli wzorcem muzycznym dla całego następnego pokolenia to dlaczego nie mieliby być natchnieniem także i w kwestii "ukrytych" przekazów?
Taka "nieśmiałość" w wyrażaniu treści wyczytanej z ciemnej strony księżyca dziś wydaje nam się tak infantylna, że aż trudno nam w nią uwierzyć...bo w dzisiejszych czasach wali się prosto z mostu, ale to już temat na inną bajkę.
Wracając do głównej myśli: zabawę w treści ukryte w muzyce rockendrollowej zakończyły skandynawskie kapele black metallowe przełomu lat 80/90 takie jak Venom czy Celtic Frost, które narażając się conajmniej na ostracyzm a w najgorszym przypadku na odpowiedzialność karną wypróbowały gotowość, bądź co bądź już postmodernistycznego odbiorcy, na przyjęcie treści par excellence ezoterycznych, bluźnierczych, wywrotowych moralnie, słowem "diabelskich"...i co społeczeństwo to przełknęło, ale ceną tego "przełknięcia" była asymilacja marginesu, wchłonięcie w popartystyczną mentalność przeciętnego młodego odbiorcy twórczości, która z założenia miała być antypopularna, która miała być soczewką wszystkich "heretyckich" dążeń "inaczej czujących" mniejszości artystycznych - miała być rockowym Wolterem,Nietzschem,Freudem, Faustem,Miltonem czy innym "wariatem"...
Dlatego też tak bardzo tęsknię za światem duchów który, wierzę, Beatle ukryli w swojej twórczości bo gdy idę wspak po frazach "Lucy In the Sky..." chcę czuć, że pisząc tekst John zostawił nam znak wodny by "nas zjadaczy chleba w aniołów przerobić" ....bo dzisiejsza sztuka najbardziej rozanieloną duszę postnym razowcem pasie....
Ps. nie chcę oczywiście powiedzieć, żebyśmy interpretowali słowa Fabsów tak jak Manson
chodzi mi o pewną ideę...