Bartek napisał(a):
Cytuj:
McCartney`a traktując go albo jako pokrzywdzonego, wybitnego kompozytora, lepszego od Lennona, albo w ogóle nie mówi się o tym, podkreślając tylko, że to on według wielu pseudo-znawców od Sgt. Peppera był nieformalnym liderem zespołu (bez komentarzy ).
w takim razie jestem pseudo znawcą i dołaczam się do tej opinii.dlaczego? ponieważ w okresie, który interesuję większość fanów The Beatles 66-70 był on jedynym bitelsem, któremu zależąlo i wkładał największy kreatywny ból w powstawanie materiału na płyty. Większość fanów Lennona nie może tego przeboleć ponieważ wraz z Pieprzem skończyła się dominacja Lennona w naszej ukochanej grupie. Dla fanów Lennona polecam A Hard Days Night czyli Lennonowski Sierżant oczywiście pod względem umieszczenia swoich piosenek....
Pseudo znawca
Bartek
Domyślałam się, że tak powiesz
I trochę nie o to mi chodziło, bo nie rozwinęłam myśli. Raczej chodziło mi o to, że ci pseudo-znawcy (nie tacy jak ty
) uważają McCartney`a po Sgt. Pepperze za czołowego Beatlesa. Nie tylko frontmana zespołu, ale także jako jedynego prawdziwego Beatlesa. Nie zaprzeczę, po Sgt. Pepperze to Paulowi najbardziej zależało na utrzymaniu zespołu, ale nie zgodzę się z twierdzeniem, że jego wkład w twórczość późnych Beatlesów był przeważający (pod względem jakościowym i ilościowym). Nie chodzi mi o to, że ktoś tu jest gorszy czy lepszy. Pamiętaj, że ja lubię wszystkich Beatlesów jednakowo.
A i jeszcze jedno, wybacz za tę opinię, ale po prostu nie mogę znieść kiedy jakiegoś Beatlesa wypycha się przed szereg, nie rozważając też jego błędów (hej, każdy je ma!) a kompletnie dyskredytując drugiego. Tak samo bym zareagowała, gdyby obsmarowali (dobra, za dużo powiedziane
) McCartney`a, Harrisona czy Starra.
Pozdrawiam,
Magda.